Moi kochani czytelnicy :D

środa, 1 maja 2013

Rozdział 2. Część II

                                              Rozdział 2.

                                                                II

Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna. Ale gdy się obudziłam głowa mi pękała, a za oknem wysoko wisiał księżyc. Oświetlał wszystko na srebrno. Wszystko oprócz mnie. Zaczęłam spacerować po pokoju i dopiero w tedy coś zrozumiałam. Byłam u siebie w domu, a ja opuściłam ciało, by być czystą materią. Czułam się dużo lepiej. Bez ograniczeń. 
    Spojrzałam na swoje ciało. Klatka piersiowa Melodie unosiła się i opadała jakby spała. Z tyłu głowy miała szkarłatne włosy zamiast złotych. Jej skóra wydawała się być srebrna. Simon, mój Simon, siedział na fotelu obok łóżka i ściskał moją, a raczej tego ciała rękę. Również spał. W tedy ogarnęła mnie coś co u was nazywa się zazdrością, a na górze "grzechem śmiertelnym". Chciałam wyrwać rękę chłopaka z dłoni Melodie, ale nie mogłam nawet go dotknąć. Moja nowa postać na to nie pozwalała. 
   Powietrze coś rozerwało i pojawił się Elijah. Był cudowny. Zdziwiłam się, że się pomieścił w tym małym domku. Zawsze wydawał mi się nienaturalnie ogromny. Ale teraz był wyższy ode mnie tylko o głowę. Spojrzał na Simona i pogładził jego policzek świecącą dłonią. Miałam ochotę go odepchnąć od niego, ale się powstrzymałam. Wiedziałam, że by mnie powalił i walną w rany po skrzydłach. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie. Było świeże chociaż od mojego Wygnania minęło 16 lat.
    --Witaj Archaniele.--przywitałam go.--Odnalazłam Simona.
    --Widzę.--odparł patrząc na niego.--Taka krucha istota z duszą Archanioła w środku...Może go zabić byle śmiertelnik...
   --Wiem, że pragniesz by Simon umarł. Ale on to człowiek. 60 lat bez niego ci na górze wytrzymają. To beznadziejne ciało nie pozwala mu być nieśmiertelnym. 
    Spojrzał na mnie gdy chłopak się lekko poruszył. Ścisną mocniej rękę Melodie. 
    --Coś do niego czujesz?--spytał Elijah.
    Dopiero w tedy zdałam sobie sprawę, że na niego patrze. Odwróciłam pospiesznie wzrok i skupiłam go na skrzydłach Archanioła. Były przepiękne. Mieniły się na wszystkie kolory jakie znałam, a te co ludzie znają to nie wszystkie. To dopiero kropla w oceanie kolorów.
    --To Archanioł w ciele człowieka. Nie mogę go kochać. Mogę tylko czuć do niego strach i skruchę.--odparłam po chwili zawahania.
    --Ale to też człowiek tak jak ty, Melodie.
    --Nie nazywaj mnie tak, proszę. Znasz me prawdziwe imię.
    Spojrzał na coś za skrzydłami, chyba na Simona, i znów na mnie. W jego oczach kryła się miłość chociaż prawie jej nie widziałam pod warstwą obojętności, która musiał mi pokazywać.
    --Jesteś w tym ciele 16 lat. Masz prawo się przywiązać do ludzkich uczuć. Możesz się zakochać w istocie z Ziemi Wyklętych. Nawet musisz. Taki ludzki los. A Simon, a raczej Michael, jest człowiekiem, który obok ciebie nie przechodzi obojętnie. Nadal w waszych żyłach płynie anielska krew. Zakochujecie się szybciej niż ludzie. I na dłużej. Wnikacie do ich serc i sprawdzanie jacy są. Wy się kochacie.
     --Nie kocham go Elijahu--skłamałam.--Widzę w nim Archanioła. Nawet go nie lubię. Robię tylko swoją misję. Mam go zabić, ale w szkole nie mogę. Wykorzystam jego miłość do mnie. Dajcie mi dwa miesiące. Proszę...
     Archanioł spojrzał na Simona. Sama też spojrzałam. Poczułam jak w moim ludzkim ciele ściska się serce. Był taki przystojny i kochany. Jego nieprzyzwoicie długie rzęsy rzucały cienie na policzki, wargi miał lekko uchylone, włosy spadały mu na czoło. Gdyby wiedział kim jest....
     --Jasne. Dwa miesiące. Ani dnia dłużej Wagabundo. Mamy problemy na górze a tylko Michael może je rozwiązać.
    --Demony?--spytałam i potwierdził.
    --Nie wiem jak się dostały, ale wydają się czegoś szukać.
    Pożegnaliśmy się i zniknął. Zostałam brutalnie wepchnięta w ludzkie ciało. Poczułam dwa razy mocniej, że jestem w więzieniu. Lekko podskoczyłam jakbym miała drgawki i Simon się obudził. Ciepło bijące z jego ręki mnie uspokajało.
    --Melodie, wszystko w porządku?--spytał zaspany.
    --Nic nie jest w porządku Simonie.--łzy zapiekły w oczy.--Nic nie jest na miejscu. Nas nie powinno tu być. Ciebie szczególnie.
    Przetarł oczy i spojrzał na mnie.
    --Powinienem wyjść z twojego domu.
    --Sama nie wiem. Nie chce byś tu był i widział jak ryczę a z drugiej strony chce byś został, i mnie przytulił.
    Bez słowa przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Pozwoliłam łzą płynąć chociaż coś we mnie krzyczało bym się nie mazała przy Simonie. Ale co miałam zrobić? Po raz pierwszy łkałam. Nie wiedziałam jak to powstrzymać. Żal był mi obcy aż do teraz. Ale jakbym wiedziała, że taki przystojniak będzie mnie przytulał i pocieszał robiłabym to częściej.

3 komentarze:

  1. Twój blog mnie wciąga :) Mogłabym prosić o poinformowanie mnie o nowych rozdziałach na moim blogu? http://potworna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne :D Bardzo dziękuje za komplementy <3 Postaram się Cię informować, ale mam sklerozę :D

      Usuń
  2. Jesteś zajebista skarbie :* Kochana moja przyjaciółka <3

    OdpowiedzUsuń